Anioł. Po prostu anioł. Czysty i nieskalany, całe życie dla bliźniego swego i dla boskiej chwały. Jest aniołem, znanym na ziemskim padole jako Don Stanislao lub Stanisław Dziwisz.
Ten anioł w ludzkiej postaci został ostatnimi czasy zaatakowany. Siły zła i ciemności złorzeczyły, przypisując mu rzekome grzechy. Oskarżenia były ciężkie: krycie pedofilów i niereagowanie na przestępstwa podwładnych. Na szczęście w Watykanie poznali się na czystości jego sumienia i w komunikacie nuncjusza apostolskiego możemy przeczytać, że oto nasz dostojnik nie zgrzeszył nadużyciem swej anielskiej mocy ani zaniechaniem w czynieniu dobra. Anioł, po prostu anioł!
Cii…
Więc jeżeli przez państwa głowę przeszła grzeszna myśl, że kardynał Dziwisz powinien odpowiadać za krycie pedofilów w Kościele, cicho sza… Jeżeli chcecie coś wspomnieć o świadkach, o listach przekazywanych aniołowi Dziwiszowi – cicho sza. Lepiej nie mówić nic, a nawet nic nie myśleć, bo Ministerstwo Sprawiedliwości już szykuje nową ustawę. Zamówienie źle o Kościele katolickim grozić ma więzienie. Więc ani słowa więcej o swoich myślach…
Tradycja inkwizycji działa: Kościół wie, jak rozliczyć swoich i jak rozmawiać z nie swoimi; jak czytać podłe donosy i jak je interpretować. Skoro im wychodzi, że opowieść o Hiobie czy Abrahamie to opowieść o miłości boga do człowieka, to nie należy się dziwić, że jak ktoś tuszował pedofilię to znaczy, że nie tuszował, a jak wiedział o gwałtach, to nie wiedział… Cały tekst na łamach tygodnika.