Magdalena Gawin ma doktorat z historii. Dzięki temu wiedziała, że w szalupie ratunkowej trzeba siedzieć tuż po wypłynięciu statku z portu.
Gdy w listopadzie 2015 r. Magdalena Gawin zostawała zastępczynią Piotra Glińskiego, czyli wiceministrem i Generalnym Konserwatorem Zabytków, to stawała się kimś, w kogo rękach spoczywała znakomita część historycznej spuścizny Polaków. Po sześciu latach, pani wiceminister i generalny konserwator w jednym, rzuciła tę robotę i sama się zdegradowała, aby zostać szefową jednej z setek państwowych instytucji o znaczeniu takim sobie. Dziwne? Otóż wcale.
Dzięki temu sprytnemu posunięciu Magdalena Gawin będzie zarabiała praktycznie taką samą kasę jak do tej pory trzy lata dłużej niż gdyby wyleciała z roboty po przegranych przez PiS w 2023 r. wyborach. Jej kadencja jako dyrektora instytutu kończy się 31 stycznia 2026 r. Do osiągnięcia wieku emerytalnego będzie wtedy brakowało tylko 5 lat… Cały tekst na łamach tygodnika.