Wojna przeniosła się z bezkresnych równin nad Dnieprem do gabinetów na Kremlu. Oraz do domów moskwian i petersburżan.
(…) Po prawie ośmiu miesiącach walk Ukraina nie tylko posiada przewagę operacyjną, dyktuje co i na którym odcinku frontu się dzieje, ale i pozwala sobie na spektakularne, choć spowite mgłą tajemnicy, uderzenia w czułe miejsca Rosji. Zniszczenie (częściowe)przeprawy między kontynentem a Półwyspem Krymskim, osławionego osiemnastokilometrowego mostu kerczeńskiego, dumy Władimira Władimirowicza, który osobiście po aneksji tego kawałka ukraińskiego terytorium inicjował, nadzorował i otwierał inwestycję za trzy i pół miliarda dolarów, zabolało szczególnie. Utrudnia to dostawy nafront południowy (trakcję kolejową naprawiono, ale transport ciężarówek musi póki co odbywać się promami). Ponownie pokazało niezborność rosyjskiej armii, która odgrażała się, że to najlepiej strzeżony obiekt. Ale przede wszystkim naruszony został symbol siły i sprawstwa Putina.
(…) Ukraińcy tradycyjnie zachowali wstrzemięźliwość w słowach. To prezydent FR przyznał publicznie, że atak na most był dziełem państwa, z którym toczy wojnę.W odpowiedzi wystrzelono ponad setkę rakiet na dwadzieścia miast, od Słowiańska w nieokupowanej części Donbasu, Zaporoża i Dniepru – dużych aglomeracji na wschodzie –po Lwów, od Odessy po Charków i miasto Konotop na samej północy, blisko granicy z Rosją. Szczególnie gęsto pociski spadły, po raz pierwszy od pół roku, na stolicę kraju.Celami były elementy infrastruktury, głównie związanej z produkcją i przesyłem prądu. Nie próbowano trafiać w obiekty wojskowe. Tak jakby „przy okazji” chciano zabić jak najwięcej cywilów – część od razu, część skazać na śmierć z wychłodzenia podczas nadchodzącej zimy.
(…) Mury Kremla są grube, mało co wydostaje się na zewnątrz, jeśli chodzi o pałacowe gry i intrygi. Wygląda jednak na to, że Putin nie jest już jedynowładcą trzymającym wszystkie sznurki w ręku, symbolem samodzierżawia. Nie tylko musi liczyć się ze zdaniem innych w jego otoczeniu, ale być może staje się od nich wręcz zależny. Może utracił nawet zdolność do lawirowania między różnymi frakcjami. Na początku konfliktu mówiło się o obozie gołębi – urzędników i wpływowych właścicieli wielkich fortun biznesowych, którzy woleliby szybko zakończyć ekspedycję z uwagi na zagrożenia dla ich osobistych majątków i interesów, oraz o jastrzębiach, prących do zwycięstwa bez oglądania się na koszty. Dziś górę chyba wzięła Partia Wojny... Cały tekst na łamach tygodnika.