Ogary poszły w las. Jeden tylko „Pies” się urwał i poleciał tam, gdzie gnało go serce – na baby.
(…) Moja sympatia do tych cudownych czworonogów ni cholery nie przekłada się na miejsca noszące od nich nazwę (np. psiarnia), środki transportu (suka) ani grupy zawodowe (psy). Nie przekłada się też na ksywki ludzi, bo te bywają obłudne. Taki na przykład „Pies” Ryszard Terlecki (przezwisko z młodości), szef klubu parlamentarnego PiS i jednocześnie wicemarszałek Sejmu. No przecież to niepojęte, żeby wzbudzał sympatię, jak przystało na psa. Skoro jesteśmy przy „Psie” R. Terleckim, to strasznie głośno się o nim zrobiło. Internet kpi, że wącha klej („jego nos wciągnął więcej niż twój odkurzacz”). Pojawiają się też głosy, że „ktoś go spuścił ze smyczy”. Może. Kleju z nim nie wąchałem i wąchać nie zamierzam. Ale może też być tak, że sam się urwał z łańcucha i nawet bez szczucia wyrwał jak szalony, bo wyszła z niego natura „psa na baby”. „Babą” okazała się białoruska opozycjonistka Swiatłana Cichanouska, kandydatka na urząd prezydenta Białorusi w wyborach 2020 r. i – według opozycji – zwyciężczyni tych wyborów, żona siedzącego w białoruskim więzieniu Siarhieja Cichanouskiego. Choć przebywa na emigracji w Litwie, jest niewątpliwie liderką białoruskich opozycjonistów... Cały tekst na łamach tygodnika.