Najwyraźniej Andrzej Duda lubi symbolikę liczby „trzynaście”. Rząd Donalda Tuska zaprzysiągł – jakże znamiennie! – trzynastego grudnia. Teraz zwołał premiera, wicepremierów i wszystkich ministrów, by pod jego przewodnictwem obradowali 13 lutego, od godziny 13.
Zaskoczyło mnie, że niektórzy z polityków obozu demokratycznego, także bardzo wpływowi, uznali zapowiedź tej narady za rękę wyciągniętą w ich stronę. W geście przyjaźni, nie zaciśniętą w kułak. Utyskiwali, że nigdy nie wiedzą, czego spodziewać się pogłowie państwa: jednego dnia „karci”, następnego – zaprasza do współpracy.
Nic bardziej mylnego.
O intencji lokatora pałacu przy Krakowskim Przedmieściu 48/50 od początku świadczyła tematyka, jaką sobie wybrał. Postanowił przepytać rząd o jego zamiary dotyczące tromtadrackich mrzonek inwestycyjnych, o których przez osiem lat mówili (bo nie robili nic albo robili mało) koledzy prezydenta, gdy byli u władzy. Konkretnie chodziło mu o Centralny Port Komunikacyjny na miarę rozdętego ego poprzednich rządców Polski (ale ponad nasze potrzeby i możliwości), o chaotyczny i nieskoordynowany program budowy elektrowni jądrowych, a nawet o rozwój portów na Bałtyku, choć o planach poprzedniej ekipy w tym względzie wszyscy już dawno zapomnieli... Cały artykuł na łamach tygodnika.