Kręci nam się jakaś przedziwna, kuriozalna wręcz karuzela polityczno-medialna. Ale za to nasza, polska.
Świat już od dawna wiedział, że Jan Paweł II jest średnio święty. W Watykanie mają lekkie rumieńce, ale tam wszyscy są przyzwyczajeni, że niejeden święty nie był święty. W Polsce histeria świętości nabrała impetu i teraz będziemy, jak zawsze, toczyć tę starą wojnę
polsko-polską. Nie jest nam potrzebny żaden wróg, żaden najeźdźca, wystarczamy sobie sami. Totem w dłoń i do boju!
Sami swoi
Jan Paweł II ma pełne prawo stać się symbolem świętości promowanej przez Kościół katolicki. Matka Teresa z Kalkuty, niewierząca chyba w Boga, ale robiąca świetną kasę na naiwności dobrych ludzi i cierpieniu chorych, też trafiła na ołtarze. Choć było wiadomo, kim ta pani jest i jakie tortury przechodzili jej podopieczni, Jan Paweł II wyniósł ją na ołtarze w tempie ekspresowym. Tym samym zapewniał sobie i innym świętym właściwe towarzystwo. Inny święty, wzorzec postępowania dla wiernych, ojciec Pio, sam sobie robił stygmaty (okaleczając się), a jego szpital służył głównie do napełniania kasy Watykanu.Teraz jego ciało leżące w szklanym sarkofagu przyciąga tłumy, żądne nie tylko świętości, ale i potrzebujące sensacji na poziomie podglądactwa. Kościół potrafi zarabiać na swoich świętych, w końcu w średniowieczu głowy Jana Chrzciciela same się nie sprzedawały…. Cały tekst na łamach tygodnika.