Lud zaczął kierować swój gniew przeciw Prawu i Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński nagle przerwał swój objazd Polski. Zmęczył się? Niewykluczone: ma swoje lata, a jego kondycja generalnie jest znacznie gorsza niż u przeciętnego siedemdziesięciokilkulatka. W czasie spotkań wydawał się w zaskakująco dobrej formie –przemawiał ze swadą, sypał jak z rękawa niewybrednymi żartami, zdawał się łapać dobry kontakt z salą (co prawda pełną wyłącznie zapatrzonych w niego wielbicieli); ale baterie mogły się właśnie rozładować.
A może ktoś z jego otoczenia powiedział mu, że dla wszystkich poza najwierniejszymi wyznawcami te występy stały się synonimem żenady? Że może i wprowadza w stan ekscytacji działaczy oraz żelazny elektorat, ale skutecznie zniechęca osoby wahające się oraz te, których przywiązanie do głosowania na Zjednoczoną Prawicę jest płytko zakorzenione? Kto wie, choć do tej pory z przecieków i plotek wynikało, że pochlebcy utwierdzali go w przekonaniu o znakomitym odbiorze jego wynurzeń i dywagacji. Coś jak w komedii „Good Bye, Lenin!”, w której syn nauczycielki o komunistycznych poglądach buduje dla niej iluzję trwania starego reżimu po upadku muru berlińskiego.
To jednak, co by nie mówić, doświadczony polityk. Musiał wyczuć – bo takie rzeczy się wyczuwa – że wokół otoczonych szczelnym kordonem miejsc spotkań gęstnieje wroga atmosfera. Powinien wyczuć autentyczną złość zgromadzonych tam ludzi. Musiał sobie uświadomić, że nie ma im nic do powiedzenia. I mógł sobie przypomnieć, że taki nastrój zazwyczaj jest zwiastunem katastrofy.
Pewnie skojarzył też to sobie z pierwszym od dawna sondażem, w którym PiS spadło na drugie miejsce, za Platformą/Koalicją Obywatelską. Dla nas to dopiero jeden taki wynik, o niczym jeszcze nie świadczący. Ale Kaczyński ma własne badania opinii publicznej, na które jego partia wydaje krocie. Zdziwiłbym się, gdyby były rozbieżne z tym, co wydaje się nieuchronną konsekwencją drożyzny, niepokoju o ogrzanie domów i mieszkań zimą oraz nieudolności gabinetu Mateusza Morawieckiego: gwałtowną utratą poparcia dla rządzących.
Jeśli tak się stało, logiczne (i, proszę zauważyć, zgodne z jego zwyczajami) było wycofanie się do jakiegoś ustronnego zakątka, by rzecz na spokojnie przemyśleć... Cały tekst na łamach tygodnika.