Ostatnimi czasy media zalewają doniesienia o odwracaniu się Polaków od Kościoła. A ten, o czym nikogo nie trzeba przekonywać, długo i solidnie sobie na to zapracował.
(…) Impas w polskim Kościele, który rozpoczął się od śmierci Jana Pawła II i objęcia steru przez pozbawionych wizji i charyzmy polskich hierarchów może, choć nie musi, zrodzić próby reformy tej instytucji. Mówiąc prościej – Kościół, aby przetrwać w nowoczesnym społeczeństwie, musi przestać kojarzyć się z Jędraszewskim, Głódziem, Rydzykiem, Nyczem czy Dziwiszem, a pokazać bardziej przyjazne i racjonalne oblicze. Na razie nie widać jednak promieniujących na cały kraj ośrodków czy postaci, od których mógłby zacząć się katolicki renesans. Sytuacji nie polepsza też papież, postrzegany źle zarówno przez prawicowców, którzy widzą w nim lewaka, jak i umiarkowanych wiernych, mających problem ze zrozumieniem jego polityki, np. wobec mniejszości seksualnych, księży pedofilów czy wreszcie wojny w Ukrainie. A przecież jeszcze nie tak dawno papieskie pielgrzymki gromadziły tłumy. By kler „odzyskał twarz”, a kościoły znów się zapełniły, potrzebne są pilne działania pijarowsko-naprawcze. Niewykluczone, że część katolików będzie poszukiwać utraconych wartości w ruchu charyzmatycznym, którego złota era na świecie przypadła na lata 70. i 80. ub. wieku. Wielu konserwatywnych duchownych zarzuca mu jednak „protestantyzowanie” i decentralizację Kościoła… Cały tekst na łamach tygodnika.