Naturalna w naszej kulturze atmosfera wielkanocnej życzliwości, zrozumienia i pojednania trwała, jak zawsze w czasach rządów PiS, krótko. Rządzący wracają do okładania rywali kijem. Oraz – skoro za granicą toczy się krwawy konflikt – do wymachiwania szablą i prób politycznego skorzystania z tej sytuacji.
(…) Klimat wojenny Prawu i Sprawiedliwości sprzyja. Spadek notowań został zahamowany. Wyborcy nie jednoczą się wokół flagi, tak jak liderzy ugrupowania by sobie tego życzyli, ale niedopuszczenie do trwałego spadku w sondażach poniżej 30 procent jest sukcesem. Populistyczna prawica pozostała w grze, na razie nie grozi jej podzielenie losu AWS. Mimo że twarde argumenty (inflacja, awantura o węgiel, przywłaszczanie na niespotykaną skalę publicznych i nawet europejskich środków, konflikt z rolnikami; przedtem COVID-19 i „Polski ład”) by to w pełni uzasadniały. Tymczasem PiS wciąż zachowuje szanse na kontynuowanie rządów – choć to akurat głównie dzięki niezborności liderów opozycji.
Na pewno swoją rolę odgrywa krzątanina ministra obrony M. Błaszczaka, który zamawia ogromną ilość sprzętu i uzbrojenia. Na przykład HIMARS-ów mamy mieć grubo więcej niż Amerykanie (w ogóle dotąd wyprodukowano ich tylko ciut więcej od aktualnych apetytów pupila Jarosława Kaczyńskiego). Razem z południowokoreańskimi odpowiednikami tej broni będziemy dysponować dwudziestokrotnością tego, czym tak skutecznie bronią się Ukraińcy. Nie wiadomo za to, skąd weźmiemy amunicję do tylu wyrzutni… Cały artykuł na łamach tygodnika.