Szczelnie dotąd zamknięte w kapsule PiS napięcia zaczęły rezonować w otaczającym ją środowisku. Takie zjawisko zazwyczaj zwiastuje upadek.
Polityczna końcówka 2022 r. niespodziewanie przyniosła wydarzenia, z jakimi nie mieliśmy do czynienia od jakichś dwóch dekad. Coraz mocniejsze drgania chyboczące układem rządzącym przeniosły się do jego otoczenia. To trochę tak, jakby zderzenia obiektów przy powierzchni czarnej dziury wywołały fale wydostające się poza horyzont zdarzeń.Opozycja została tym zaskoczona – choć nie powinna. Od dłuższego czasu wiadomo było, że Zjednoczona Prawica przestała być zjednoczona, jest targana sprzecznościami, jej frakcje wzajemnie się szachują, a całość trzyma się razem właściwie tylko ze względu na interesy kręcone przez wszystkie człony.
Sejm przestał przypominać gabinet figur woskowych i stał się żywym widowiskiem.Większość raz przegrywała, raz wygrywała głosowania, upadały jej projekty ustaw, nie uchwalano uzgodnionych projektów, dochodziło do kłótni i przepychanek, wyrywania smartfonów używanych w charakterze kamer i temu podobnych ekscesów. Zupełnie jak kiedyś, gdy blokujący mównicę Gabriel Janowski spożywał na niej zupę albo gdy na Wiejskiej podejrzanie podskakiwał. Albo gdy posłowie Samoobrony wnieśli na salę megafon, uniezależniając się od wyłączającego mikrofon marszałka. Nie wiem, czy tęsknimy za takimi obrazkami, ale może i są one lepsze od Sejmu niemego i ubezwłasnowolnionego, od maszynki do głosowania w rękach Jarosława Kaczyńskiego... Cały tekst na łamach tygodnika.