Za czasów PiS Polska dramatycznie upadła na arenie międzynarodowej. Rok 2022 zastawia na naszych rządzących kolejne pułapki.
(…) Koniec roku przyniósł rządowi w Warszawie spektakularne porażki. Ostatecznie nie dostał zaliczek z unijnego Funduszu Odbudowy; jeszcze niedawno w kraju, który potrafił maksymalnie wykorzystać wszystkie dostępne euro nie mieściłoby się to nikomu w głowie.Powodem jest, oczywiście, wojenka Zbigniewa Ziobry z polskimi sędziami, skutkująca naruszeniami zasady niezależności sądownictwa. Młyny sprawiedliwości mielą powoli także w Europie, ale w końcu zaczęły zapadać wyroki Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu w sprawach inicjowanych z grubsza dwa lata temu. Wszystkie niekorzystne dla Prawa i Sprawiedliwości. Komisja Europejska, widząc, że przewidziany do takich sytuacji mechanizm artykułu 7 Traktatu o UE utknął w martwym punkcie (Węgry blokują podjęcie jakiejkolwiek decyzji wobec Polski, a Polska – wobec Węgier), zaczęła kierować kolejne skargi do TSUE: niech je rozstrzygają niezawiśli, obdarzeni niekwestionowanym autorytetem – z wyjątkiem obozu władzy w RP – sędziowie. Nad naszym rządem wisi też rozporządzenie wiążące jakiekolwiek wypłaty europejskich pieniędzy od przestrzegania zasady praworządności; i wkrótce może zostać uruchomione.
Ten klincz będzie trwać dalej. Sytuację ekipy Kaczyńskiego mogą jeszcze pogorszyć wyniki dwóch nadciągających (kwiecień/maj) elekcji: parlamentarnej nad Balatonem i prezydenckiej nad Sekwaną. Gdyby w tych pierwszych zjednoczona opozycja odsunęła Viktora Orbána (trzymamy kciuki, choć znając spryt szczwanego lisa – protoplasty środkowoeuropejskiego populizmu – dalecy jesteśmy od prognozowania takiego wyniku),Morawiecki zostałby w Brukseli sam jak palec. Tym bardziej, że władzę w Czechach stracił już Andrej Babiš, też populista, ale liberalny, na rzecz bardziej racjonalnego Petra Fiali… Cały tekst na łamach tygodnika.