„Na podstawie osobistego doświadczenia z nim stwierdzam, że to patologiczny kłamca o umyśle podatnym na teorie spiskowe. (…) Ja sam kilka razy złapałem go na mitomanii” – tak o Antonim Macierewiczu mówił mecenas Rafał Rogalski, były adwokat Jarosława Kaczyńskiego, w rozmowie z „Newsweekiem”. Sami oceńcie czy miał rację.
Wraz z nastaniem wiosny, po 14 latach od katastrofy smoleńskiej, obudził się Antoni Macierewicz.
Po przebudzeniu złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Donalda Tuska. Chodzi o artykuły 134 i 129 kodeksu karnego.
Tusk morduje Lecha
Pierwszy z nich mówi o tym, że „Kto dopuszcza się zamachu na życie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 12 albo karze dożywotniego pozbawienia wolności”.
W jaki sposób Tusk miałby dopuścić się zamachu na Lecha Kaczyńskiego? „Szalony Antoni” wywodzi, że Tusk jako szef rządu sprawował nadzór nad urzędnikami, którzy zlecili remont prezydenckiego tupolewa rosyjskim zakładom Aviakor w Samarze, kontrolowanym przez Olega Deripaskę, przyjaciela Władimira Putina oraz zakładom Saturn Siergieja Czemiezowa w Rybińsku. Czemiezow to były agent KGB, który w latach 1983-88 pracował w Dreźnie i był sąsiadem przyszłego prezydenta Rosji. Według Macierewicza, po remoncie tupolewa „było kilkanaście awarii tego samolotu, na co w ogóle nie zwracano uwagi”, a „Donald Tusk nadzorował służby specjalne” i „w związku z tym premier odpowiadał za wszystkie operacje, które realizowały służby specjalne”. Jaki związek z katastrofą smoleńską mają mieć awarie tupolewa, skoro samolot był sprawny 10 kwietnia 2010 r., a uległ rzekomo zniszczeniu w wyniku podłożonych bomb, tego Macierewicz już nie wyjaśnił. Ale dla wyznawców religii smoleńskiej nie ma to żadnego znaczenia... Cały artykuł na łamach tygodnika