Kilka lat po śmierci Jana Pawła II w polskich mediach panował jeden, bezkrytyczny, bałwochwalczy przekaz o zmarłym papieżu. Taki sam, jaki obowiązywał przez 27 lat jego pontyfikatu. W końcu jednak świat obiegła wieść o przestępstwach seksualnych, w tym o najcięższych z nich – o masowym zjawisku pedofilii w Kościele katolickim.
Wiele wskazuje na to, że polski papież krył pedofilię księży i inne klerykalne nadużycia seksualne. Jednak na przykład Adam Michnik, współtwórca i redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, udzielił swojemu pismu w osobie Dominiki Wielowieyskiej (nr z 18-19 lutego 2023), wywiadu „Jest wielki, nawet jeśli pobłądził”, w którym wbrew oczywistym faktom zapalczywie broni Wojtyły.
Najbardziej spektakularnym spośród ujawnionych faktów zwyrodnienia seksualnego kleru była sprawa Marciala Maciela Degollado, założyciela „Legionu Chrystusa”, przyjaciela Wojtyły. Ten czcigodny prałat wiele lat prowadził przestępczą działalność pedofilską, uprawiał kazirodztwo, nie wspominając o jego przebogatym, niemoralnym jak na duchownego, życiu seksualnym z paniami wszelkiego sortu.
Kilka lat później na jaw wyszła sprawa pedofilii uprawianej na Dominikanie przez arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. Dziś, po ujawnieniu bardzo wielu skandali pedofilskich w Kościele kat., zarówno sprawa Degollado, jak i Wesołowskiego straciły na wyjątkowości i znalazły się pośród szeregu zbrodni i okropności.
Przypomnijmy głośne wyznanie papieża Franciszka. Opowiedział o tym, co usłyszał kardynał Joseph Ratzinger, przyszły Benedykt XVI, po spotkaniu z Janem Pawłem na temat przestępstw seksualnych w Kościele: „Schowajcie te papiery. Druga strona wygrała”. Te słowa już zmieniają moralny wizerunek polskiego papieża… Cały tekst na łamach tygodnika.