Reklamowana przez Kubę Wojewódzkiego oranżada trafia w sedno polskości.
Udowadnianie, że dzięki słodkiemu napojowi gazowanemu, jesteśmy światowymi debeściakami to nic innego, jak podzwonne liczącej sobie pół wieku gierkowskiej „propagandy sukcesu”.
Oczy niedowiarków
Budowaniem „drugiej Polski” Gierek naprawdę kupił rodaków. Parę lat nawet się to udawało. Pękło, bo skok cywilizacyjny skończył się w robotniczej zupie bez wkładki mięsnej. Poderwania narodu do czynów wielkich próbował Wałęsa „drugą Japonią” – wyszło śmiesznie. Na tyle, że wiele lat nikt nie walczył o poparcie Polaków narodowymi wyzwaniami inwestycyjnymi. Tusk w 2007 r. też nie. Ambicje narodowe mile połaskotała jednak wizja najlepszości związana z Euro 2012 – mistrzostwami kontynentu w piłce nożnej. I wcale nie chodziło o to, że reprezentacja je wygra. Wygrać miał cały naród budując autostrady i ekspresówki, a nade wszystko wywalać miliardy na stadiony.Narodowi nie przeszkadzało, że pieniądz wydany na obiekty sportowe nigdy się nie zwróci. Miały, niczym Barejowski miś, „otwierać oczy niedowiarkom! Mówić: to jest nasz miś, przez nas zrobiony, i to nie jest nasze ostatnie słowo!”.
Dlatego, gdy kolejna kadencja Tuska upływała pod znakiem „ciepłej wody w kranie”, naród był zły. Wyczuło to PiS i wymyśliło polski samochód elektryczny, pałac Saski, a nade wszystko Centralny Port Komunikacyjny (CPK). Przez 8 lat o wszystkim tym mówiono. Z realizacją szło znacznie gorzej. Projekty istniały tylko po to, by TVP miała o czym mówić, a ludzie w zarządach tych firm zarabiać lepiej niż godnie… Cały artykuł na łamach tygodnika.