Weekendowe wojsko jest jedyną na świecie kulą u nogi, która znosi złote jaja. Niektórym.
O utworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej Antoni Macierewicz mówił, od kiedy został szefem MON. Konkrety pojawiły się cztery lata temu. Weekendowe wojsko miało do 2021r. osiągnąć liczebność 53 tysięcy żołnierzy. Zaplanowano 17 brygad WOT. Po jednej w każdym województwie. Oprócz mazowieckiego, gdzie brygady miały być dwie. Jedna specjalna dla Warszawy, a druga dla reszty województwa mazowieckiego. Ta warszawska miała mieć własne siły szybkiego reagowania i batalion śmigłowców w Nowym Mieście, żeby „w razie czego” można było w pół godziny przerzucić siły do obrony rządu PiS.Chytry plan zakładał, że formacja miała podlegać tylko ministrowi obrony, czyli stanowić niejako prywatną armię Macierewicza.
Specjaliści pukali się w czoło, wiedząc, że w ciągu dwóch dni miesięcznie nie da się z nikogo zrobić żołnierza. Tym bardziej że od 6 lat istniała w Polsce formacja o nazwie Narodowe Siły Rezerwowe (NSR). Należało do niej 12 tys. osób, które przeszły pełne szkolenie wojskowe i w każdej chwili mogły wskoczyć w mundur i zostać wcielone do jednostek z prawdziwym wojskiem. NSR, oprócz stanowienia rezerwy kadrowej armii, miały też być siłami reagowania kryzysowego... Cały tekst na łamach tygodnika.