– Odpowie pan przed Bogiem! Będzie pan siedział w piekle! – krzyczał do sędziego Sławomira Szymańskiego ks. Michał Woźnicki.
Poznański wymiar sprawiedliwości musi ostatnio użerać się księżmi. Jeden straszył sędziego bożym gniewem i piekłem, drugi próbował udowodnić, że widok jajek lecących w stronę kościoła spowodował u niego „traumę”. Ksiądz Michał Woźnicki to były salezjanin, usunięty ze zgromadzenia za nieposłuszeństwo. Przyszedł do sądu na ostatnią rozprawę w procesie swojego ministranta Jakuba Z. Pół roku temu, podczas policyjnej interwencji w domu salezjanów(ksiądz mieszka tam nielegalnie) ministrant odmówił okazania dokumentów. W efekcie policjanci wynieśli ministranta i księdza do radiowozu, a sprawa znalazła finał w sądzie.Od tamtej pory ksiądz raczył sąd awanturami o maseczki, wyzywał policjantów, komentował wygląd policjantek i pod stołem fotografował ich nogi, a nawet wypędzał „złe moce” z sali rozpraw. Tym razem nie było inaczej.
– Musi się ksiądz porządnie wyspowiadać. Mam nadzieję, że jeszcze się ksiądz nawróci –powiedział do ks. Woźnickiego sędzia Sławomir Szymański, który dłużej nie mógł już patrzeć na szopkę, którą z sali rozpraw zrobił sobie duchowny… Cały tekst na łamach tygodnika.