Kiedy papież Franciszek wybierał się na safari, by opowiedzieć wiernym w Kongo jaka to u nich bieda, dane z Europy i Ameryki Północnej o stanie jego „firmy”ujawniły dramatyczną kondycję. Kościół traci wiernych, wpływy i pieniądze w krajach dotychczas uznawanych za swoje punkty oparcia. I nie chodzi tylko o Polskę.
(…) „W kanadyjskiej prowincji Quebec od 2003 r. zamknięto jedną czwartą świątyń, głównie chrześcijańskich. W styczniu br. ogłoszono, że jeden ze zlikwidowanych kościołów katolickich w Ottawie (prow. Ontario) zostanie przemianowany na meczet. Ponoć wystarczy tylko drobna przebudowa, no i usunięcie krzyży. W innych zamkniętych kanadyjskich kościołach działają już biblioteki, teatry, a w niektórych nawet mieszkają ludzie. W tym kraju zaledwie w ciągu 10 lat liczba katolików zmniejszyła się aż o 2 mln! Z kolei w amerykańskim stanie Waszyngton z powodu odpływu wiernych i rosnących kosztów będzie się scalać parafie – zapowiedział arcybiskup Seattle. Zaś metropolita Glasgow opublikował ostatnio dane, z których wynika, że dochody jego jednostki w 2021 r.
spadły o dwie trzecie w porównaniu z 2018 r. Jak dodał rzecznik arcybiskupa, na horyzoncie szkockiego kościoła widać nadciągającą burzę, która – jeżeli nie zostanie opanowana (przez wzrost hojności wiernych) – poskutkuje „kryzysem zamknięć” świątyń.„Jeżeli ktoś wydaje więcej na Netfliksa czy bilety na mecze niż przekazuje swojej parafii, tonie ma się co dziwić, że stan finansów wygląda jak wygląda” – powiedział rzecznik, cytowany przez portal Christianpost.com.
Nie inaczej jest w Belgii i Holandii... Cały tekst na łamach tygodnika.