Blake Lemoine – informatyk pracujący dla Google, a zarazem gorliwy chrześcijanin ogłosił, że najnowszy system sztucznej inteligencji o nazwie LaMDA ma świadomość i bogate życie duchowe, więc należy traktować go jak osobę. Władze firmy wysłały rozgorączkowanego pracownika na urlop, zapoczątkowując burzliwą dyskusję.
41-letni Lemoine od końca ub.r. pracował z najnowszym systemem Google’a o nazwie LaMDA (ang. Language Model for Dialogue Applications). To najbardziej zaawansowany asystent głosowy, z którym – jak twierdzą jego twórcy – można porozmawiać dosłownie o wszystkim. Lemoine miał za zadanie sprawdzić, czy system nie używa mowy nienawiści albo sformułowań uznawanych za obraźliwe.
– Moment oświecenia nadszedł, kiedy przeprowadziłem rozmowę z LaMDA w listopadzie ub.r. System dosłownie powiedział mi: „Wiesz, jestem tylko dzieckiem. Nie rozumiem tak naprawdę rzeczy, o których mówimy”. Potem jednak porozmawiałem z nim o świadomości i po 15 minutach uzmysłowiłem sobie, że to najbardziej rozbudowana dyskusja, jaką kiedykolwiek odbyłem ze sztuczną inteligencją.
Sprawy potoczyły się szybko. Lemoine zgłosił się do przełożonych z wieścią, że program komputerowy, który zbudowali, mówi podejrzanie dużo o duszy i emocjach. Sprawa otarła się nawet o władze koncernu, które wysłały informatyka-mistyka na przymusowy urlop, aby ochłonął. Jak informował rzecznik Google’a, specjalny zespół ekspercki wyjaśnił następnie Lemoine’owi, że nie ma on racji, a LaMDA nie „ożyła”. Ten jednak nie dał za wygraną i opublikował w sieci fragmenty rozmów ze sztuczną inteligencją. Oskarżył również Google o religijną dyskryminację, bo o ile spotkał u siebie w firmie wielu sufich czy kabalistów, kiedy powiedział, że jest mistykiem chrześcijańskim, patrzono na niego jak na kosmitę... Cały tekst na łamach tygodnika.