Od samego początku pracy zawodowej jestem związana z Uniwersytetem Jagiellońskim. Mam piękny zawód: wykładowczyni. Konsekwentnie kocham moją Alma Mater, ale z miłością, jak wiadomo, bywa różnie. Podobnie jest z moją, też miewa kolce…
(…) Na ścianach auli Collegium Novum wiszą portrety. Wielcy naukowcy, rektorzy, ci, którzy budowali Uniwersytet. Są panowie profesorowie i… ani jednej kobiety. Panowie w togach, panowie o poważnych minach, panowie o poważnych spojrzeniach. Ale ani jednej pani. Nie istnieją...
Powiedzą Państwo, że nie było rektorki. Odpowiem: są i były prorektorki, dziekanki, ważne naukowczynie, profesorki. Powiedzą Państwo: taka tradycja, przecież uniwersytet budowali naukowcy. Odpowiem, że taka męskocentryczna dominacja w tradycji nie jest dla mnie warta kultywowania. Może w XXI w. wreszcie warto dostrzec i docenić te, które pomimo nierówności przebiły się w świecie nauki. To smutne, że moja ukochana uczelnia, moja Alma Mater, w miejscu tak reprezentacyjnym nie umieściła żadnego portretu kobiety.Oczywiście, jest królowa Jadwiga, to miło. Wkupiła się najwyraźniej w łaski fundacją na rzecz Uniwersytetu. Ciągle jednak brakuje choćby jednej naukowczyni, profesory. No cóż, miłość czasami bywa nieodwzajemniona. Naukowczynie muszą poczekać kolejne lata, by zasłużyć na upamiętnienie swojej obecności przez mężczyzn… Cały tekst na łamach tygodnika.