Państwo rozchwiane i niestabilne jest kluczowym punktem myśli politycznej Jarosława Kaczyńskiego. Chyba że wyszło mu to samo z siebie, niezamierzenie.
Wiadomo, że trudno jest prowadzić wojnę choćby na dwóch frontach. Na takich próbach poległ niejeden wielki strateg. Prezes Prawa i Sprawiedliwości jest jednak w tym względzie nieustraszony. To nie przypadek. Wiadomo, że najlepiej czuje się w stanie konfliktu.Spokój go nudzi i mierzi. Prowadzenie normalnej polityki: rozwiązywanie problemów, pomnażanie dobrobytu obywateli – wychodzi mu słabo. Kryzys jest jego żywiołem.Jednak na wszystkich odcinkach generalnie ponosi porażki. Polska za jego rządów jest skonfliktowana ze wszystkimi ważnymi partnerami, od sąsiadów poczynając, poprzez kluczowe państwa UE i jej wszystkie instytucje, po strategicznego sojusznika za Atlantykiem. Może liczyć wyłącznie na Viktora Orbána (o ile nie stoi to w sprzeczności z jego interesami), pewnie trochę na Słowenię Janeza Janšy i Turcję Recepa Tayyipa Erdoğana.
Faktyczny przywódca RP toczy walki nie tylko na zewnętrz. Właściwie świat go mało obchodzi, bo go nie rozumie i nie docenia. Ważniejsze, bo gwarantujące utrzymanie władzy, jest dla niego takie kreślenie wewnętrznych podziałów w społeczeństwie, by wzmacniać poparcie dla swego obozu… Cały tekst na łamach tygodnika.