Zaczęła od odchudzania Amerykanów. Robiła to w imię Najwyższego, przekonując, że kocha On tylko szczupłych.
Sama była najlepszą wizytówką idei, które głosiła. Wiotka jak trzcina, odnosząca sukcesy, ulubienica Boga. Założyła własny Kościół, by jak najlepiej go chwalić i zarobić dużo pieniędzy. Zginęła razem z mężem i pięciorgiem ludzi związanych z sektą w katastrofie małego samolotu 29 maja 2021 r.
Recepta na sukces
Gwen Shamblin osiągnęła sukces. Miała władzę i pieniądze. Charyzmatyczna, bardzo szczupła, wręcz anorektyczna blondynka z burzą blond włosów potrafiła przekonać do swoich idei tysiące ludzi. Dzięki temu w Brentwood w stanie Tennessee zbudowała małe kościelne imperium. Płynnie przeszła od roli guru odchudzania do duchowego przywództwa.
W ognistych kazaniach mówiła o odchudzaniu w imię boże, o posłuszeństwie i poddaństwie. Według Shamblin, wychowanej w protestanckiej, surowej atmosferze Kościoła Chrystusowego, żona powinna być we wszystkim posłuszna mężowi, a nieposłuszne dzieci trzeba bić aż do skutku. Zdarzyło jej się powiedzieć np., że ludzie w obozach koncentracyjnych mniej jedli, dlatego chudli, i to jest droga, którą powinni iść otyli Amerykanie z klasy średniej.
Załóż kościół!
Wokół założonego przez nią w 1999 r. Kościoła Wspólnoty Pozostałych przez lata gęstniała atmosfera. Byli wyznawcy oskarżali Shamblin i jej akolitów o stosowanie przemocy i zastraszanie. Gwen zaprzeczała. Miała wielkie zaplecze finansowe i grupę ludzi, którzy jej bronili. Wiedziała, co robi. Przed laty L.R. Hubbard, twórca scjentologii powiedział, że religia to najlepszy sposób na zarabianie pieniędzy. Hubbard był dobrym obserwatorem, a Kościół katolicki jest najlepszym przykładem, że na religii można zarobić krocie... Cały tekst na łamach tygodnika.