Ksiądz buduje bloki z mieszkaniami na wynajem na jedynym terenie zielonym w okolicy. Zniknęły już drzewa, zwierzęta i ptaki. Powoli znikają ludzie.
– Tu nie da się już żyć. (…) Ksiądz mówił sąsiadom, że jak będziemy mocno fikać i go nachodzić, to nam jeszcze okna zamuruje – żalą się mieszkańcy.
Ulica Śniechowskiego znajduje się niecały kilometr od centrum Zgierza (woj. łódzkie).
Mieszkańcy tej ulicy uważali się za szczęściarzy, bo w środku miasta, tuż przy korycie rzeki Bzury, przez lata mieli swoją zieloną enklawę. Spacerowali alejkami z psami, a dzieci z okolicznych bloków miały tu rozstawione bramki do gry w piłkę.
– Czego tu nie było, proszę pani… Zieleń, drzewa, sarny nam pod oknami biegały. Jak człowiek wyglądał przez okno, to aż chciało się żyć. Znajomi zazdrościli nam tej okolicy i tego widoku – mówi starszy mężczyzna, właściciel mieszkania na parterze bloku przy ul. Śniechowskiego 24d.
Kilka tygodni temu teren został ogrodzony wysokim, blaszanym płotem, drzewa wycięte, ana „oczyszczonym” terenie koparki zaczęły kopać dziury.
Przez okna seniora nie widać już zieleni, tylko płot z tabliczką informującą, że to „teren budowy”. Za nim powstają cztery bloki z mieszkaniami na wynajem. Inwestorem, za zgodą łódzkiej kurii, jest lokalna parafia św. Katarzyny Aleksandryjskiej Męczennicy… Cały artykuł na łamach tygodnika.