Naczelny życzliwie przypomniał mi, że przygotowujemy jubileuszowy numer „FpM”.„Napisz, proszę, o swojej aktywności ulicznej i zadaj sobie pytanie: czy warto było”.Darku, a czy warto oddychać…?
Stoję pod oknem papieskim i mówię o Wojtyle. Ośmielam się na krytyczną ocenę jego pontyfikatu. Nie owijam w bawełnę i nie staram się być dyplomatyczna. Wspominam o jego dozgonnych przyjaźniach z pedofilami i zamiataniu czynów pedofilnych pod święty watykański dywan. Mówię o faktach. Napotykam nienawistne spojrzenia, słyszę wulgarne epitety. Jedni posyłają mnie do diabła, inni do szpitala psychiatrycznego. Widzę znaki krzyża, których powinnam się wystraszyć. Ktoś próbuje wyrwać mi mikrofon. Ktoś szturcham nie, przechodząc obok. „To święty człowiek!”, „Powinni cię zamknąć!”, „Policja! Od czego tu jesteście? Pałować i już!”.
(…) Wśród spojrzeń pełnych nienawiści spotykam też spojrzenie pełne wzruszenia. „Dziękuję za to, co robicie. Robicie to też w moim imieniu”. To rekompensuje całą nienawiść zawartą w dziesiątkach innych oczu. Dla tego jednego spojrzenia, dla tego jednego wzruszenia, wiem, że warto było.
Pośród obojętnych twarzy dostrzegam jedną. Zupełnie inną. Widzę przejęcie. Kobieta zostaje z nami do końca. „Dzięki wam wiem, że nie jestem sama”. Płacze. Przytulam ją. Wiem, czuję, że została skrzywdzona. Niestety, mam rację. Dzieli się swoją historią. Jako nastolatka została zgwałcona przez księdza. Nikt jej nie uwierzył. We wsi była wytykana palcami. Wiele lat żyła z poczuciem winy. Teraz wie, że winny był sprawca. Dla tej jednej kobiety było warto… Cały tekst na łamach tygodnika.