Tej prezydentury generalnie nie da się zaliczyć do udanych. Ale ostatnie trzy tygodnie są jej absolutną katastrofą.
Andrzej Duda znalazł się w Pałacu Prezydenckim całkowicie przypadkowo, wyciągnięty przez Jarosława Kaczyńskiego z dalekiego szeregu, gdy nikt z poważnych polityków nie chciał zepsuć własnego wizerunku w efekcie nieuchronnej – wydawało się – przegranej w starciu z urzędującym prezydentem Komorowskim. Na stolcu zasiadł dzięki wyjątkowemu zbiegowi okoliczności. Od ośmiu lat nieustannie daje dowody, że do tego urzędu się nie nadaje. Nie wykonuje podstawowych obowiązków głowy państwa. A jednak po pierwszej kadencji udało mu się uzyskać reelekcję; co prawda, jak stwierdzili obserwatorzy OBWE,w wyborach nieuczciwych, w których ogromną rolę odegrały stronnicze media niegdyś publiczne, a rząd nie dochował niezbędnego obiektywizmu. Pamiętamy, jak Mateusz Morawiecki w trakcie kampanii jeździł po Polsce z tekturowymi czekami.
Jednak nawet obserwatorów, którzy wobec tej prezydentury nie mają żadnych złudzeń, zaskoczyła niezborność, naiwność i nieskuteczność jej działań skumulowana w ciągu ostatnich kilkunastu dni… Cały artykuł na łamach tygodnika,