Esencja pisizmu: zamiast łapać bandytów, aparat państwa przez siedem lat zmagał się z egzegezą listu świętego Pawła.
24 grudnia, Bóg się rodzi, moc truchleje, na pasterkę do usytuowanego na górze Iglicznej sanktuarium Matki Boskiej Śnieżnej (dolnośląskie) przybywa 19-letni Bartosz Horbowski w towarzystwie trzech kolegów. Pątnicy lekkomyślnie przekraczają próg świątyni nie zdejmując czapek, co wywołuje reakcję żywiołu polskiego świadomego, iż jedynie Żydzi zdolni są do przekraczania progów świątyń w okryciach głowy. Zważywszy, że pejsaci przyczynili się do narodzin Jezusa, ale tylko po to, by następnie go zamordować, rekcja jest gwałtowna: bluźniercy są szarpani przez wiernych i dostają od nich po czapach.Czapnicy stawiają zaciekły opór, lecz przewagę liczebną mają gołogłowi katolicy, a definitywnie szalę zwycięstwa na stronę tych drugich przechyla szarża księdza Andrzeja Adamiaka, kustosza sanktuarium.
Powtórne ukrzyżowanie
Niesiony świętym oburzeniem kapłan naciera z husarską furią z lewej flanki, to najsłabszy punkt w szyku przeciwnika, więc efekt jest natychmiastowy: czapka spada z łba bezbożnika usytuowanego na skrzydle… Cały artykuł na łamach tygodnika.