Papież jest dla wiernych jak drogowskaz i zawsze pokazuje im właściwy kierunek.Jakież szczęście mają mogąc się cieszyć tą jego głębią duchową i wyjątkowym wyczuciem moralności!
Gdy media zgniłego zachodu śmiały wypominać pani Duginie, że jako nieodrodna córka tatusia żyła nienawiścią do wszystkiego co nierosyjskie, nienarodowe, niezgodne z konserwatywnymi normami – papież dostrzegł prawdę. Oto „niewinne dziewczę” zostało zamordowane, oto „kolejna ofiara wojny w Ukrainie”.
Czułe słówka
W swym miłościwym sercu i wielkim rozumie papież postanowił podzielić się swoją wrażliwością na krzywdę Duginy z… pielgrzymami z Ukrainy. I tak ludzie, którzy przyjechali do Watykanu szukając pocieszenia, słów wsparcia, usłyszeli, jak to papieżowi jest smutno.
Żeby było jasne: nie jestem zwolenniczką podkładania bomb i w ten sposób pozbywania się nacjonalistów podżegających do wojen. Nie zachwyca mnie wojna, tak samo jak nie zachwyca działalność Duginy i jej ojca. Jest jednak coś wyjątkowo obłudnego i przerażającego w słowach papieża Franciszka skierowanych do pielgrzymów z Ukrainy. „Biedna dziewczyna” zagrzewała do mordowania Ukraińców, jej ojciec przy aneksji Krymu zachęcał W. Putina, by zabijał ich jak najwięcej. Więc jak można było wskazać Darię Duginę jako „ofiarę wojny” w Ukrainie i jeszcze opłakiwać jej śmierć przed ludźmi, którzy na co dzień są mordowani zgodnie z oczekiwaniami jej ojca?... Cały tekst na łamach tygodnika.