Ciesząc się lekturą „FpM” znalazłam informację o prawie uczciwym księdzu. Prawie.
Ksiądz Lukas Engelmann z czeskiego Frydland stanął przed swoimi parafianami i powiedział, że ma żonę i dziecko, a zatem czas najwyższy zmienić profesję („FpM”15/24). Ludzie nieco się zdziwili i jak zawsze przy podobnej okazji wybuchła dyskusja o zasadności celibatu. Co do samego wydarzenia to cieszy fakt, że znalazł się ksiądz, który uczciwie, choć z opóźnieniem, bo doczekał się już dziecka, przyznał się do trwałego związku. Zachował się prawie uczciwie, ponieważ jakoś wcześniej, kiedy się zakochiwał, spotykał i uprawiał seks z kochanką, nawet jak ta zaszła w ciążę, nie był skory do szczerości. Ale dobre i to, że nie zafundował dziecku traumy pozostawania ukrywanym grzechem i obowiązku nazywania siebie „wujkiem”. Większość księży w takiej sytuacji woli zmienić parafię i „nieść prawdę” żyjąc w obłudzie.
Życie dla elfów
Dyskusja o celibacie jest tak naprawdę jałowa. Co kogoś powinno obchodzić, że jacyś ludzie dali się omotać dziwacznym teoriom i marnują życie zamykając się w dziwnych praktykach? Z jednej strony, szczerze mi żal zakonnic (zwłaszcza upokarzanych, molestowanych i gwałconych), zakonników i księży. Tracą życie służąc czemuś, czego niema, katują się odbierając sobie piękne chwile zakochania, miłości, seksu, macierzyństwa i tacierzyństwa. Zupełnie, jakby ktoś postanowił poświęcić się krasnoludkom i ogrodowym elfom, oddając im cześć poprzez życie w odosobnieniu, milczenie i rezygnację z seksu… Cały felieton na łamach tygodnika.