Mając do wyboru wiele prawd, rozumianych jako zgodność osądów z rzeczywistością, Polak zawsze wybierze tę najwłaściwszą: własną. Bez refleksji, że ktoś mu ją narzucił.
(…) Naturalnym procesem rozwoju społeczeństw jest postęp wiążący się ze wzrostem świadomości ich członków. W rezultacie maleje liczebność grupy głupków na rzecz oświeconych. Jest to najbardziej niebezpieczne dla kasty sprzedawców towarów niepotrzebnych, jak irracjonalnych poglądów i utopijnych wizji, co widać na przykładzie Kościoła. Czas pokazał, że ich „wizja prawdy” odbiega od świadomości powszechnej, mają zaś ograniczone pole manewru w przekazie „nowych prawd”, bo tekst źródłowy, na którym zbudowali potęgę, nie przystaje do poziomu zbiorowej świadomości. Lawirują więc. Odbiorcy ich „prawd” zrozumieli na przykład, że asceza nie prowadzi do zdrowia i szczęścia, lecz do chorób i upodlenia. W efekcie „magicy” musieli wymyślić coś innego.Nie przyjął się pogląd, że wsadzenie kogoś do pieca na „trzy zdrowaśki” przywróci mu zdrowie, zaproponowano więc odtrutki w postaci wody ze świętych źródeł czy dotknięcie czarodziejskiego kamienia gdzieś spod Jeleniej Góry, obok którego wiadomo kto mógł stąpać… Cały felieton na łamach tygodnika.