Rok 2023 to czas kolejnego wysiłku wyborczego. Czas wyborów samorządowych i parlamentarnych. Dla wielu ortodoksyjnych antypisowców to może być czas ostatecznego odsunięcia elit PiS od żłobów, czyli władzy.
(…) Jak bardzo można się samookaleczyć, aby wreszcie zrealizować swe najważniejsze pragnienia.
Podobne licytacje słyszałem niedawno podczas innej, też ekscytującej debaty. O wyższości jednej, wspólnej opozycyjnej listy wyborczej do Sejmu RP nad listami dwiema
albo czterema.
Słyszałem wtedy zimne kalkulacje, że tylko jedna lista wyborcza może doprowadzić do odsunięcia PiS od władzy. I zaraz potem gorące protesty, że jedna lista wyborcza nie jest możliwa, bo przecież żaden lewicowy wyborca nie zagłosuje na wspólną listę z jawnymi zwolennikami zakazu aborcji.
Podobnie jak ideowy liberalny konserwatysta nigdy nie zagłosuje na wspólną listę z jakimś lewackim zwolennikiem podnoszenia podatków dla ciężko i efektywnie zapracowanych biznesmenów.
Ale dwie listy wyborcze już nie dają gwarancji odsunięcia Kaczyńskiego od władzy –słyszałem zaraz istny terkot kontrargumentów.I dramatyczne pytania, czy jest coś, co oddalibyście ze swej suwerenności politycznej za odsunięcie kaczystów od żłobów?... Cały tekst na łamach tygodnika.