Gwen spotkała Jezusa w zeszłym roku, a trzy miesiące temu wyszła za mąż. Dzięki Chrystusowi wie, że bycie żoną to najpiękniejszy zawód na świecie.
Gwen szczerze współczuje wszystkim biednym mężom, którzy sami muszą robić kanapki czy, nie daj boże, obiad. Od razu zrozumiałam, że mój nieślubny przechodzi tortury, bo nie tylko gotuje, ale jeszcze sprząta. A tego amatorka spotkań z Jezusem nawet nie przewiduje. Samodzielne robienie przez mężczyznę kanapki jest zgrozą, więc jak mężczyzna robi obiad, a potem jeszcze sprząta dom, to oznacza sodomę i gomorę –zniszczenie i klęskę świata. Bóg na pewno w jakiś wymyślny sposób ukarze za to niewiastę.
Różowa księga
Gwen jest piękna. Chodzi w długich sukniach, ma długie blond włosy, jest zgrabna jak modelka, sprząta, pierze, gotuje, piecze, robi przetwory na zimę. Jej mąż jeszcze nie pomyśli, co chciałby zjeść, a już ma podsunięte pod nos przepyszne ciasteczko. Gwen chodzi też wszędzie z piękną różową biblią. Różową, żeby było kobieco, słodko i miło.Ciekawe, czy czyta w tej różowej biblii o gwałtach na kobietach, jakie zalecał bóg? Proszę wybaczyć, ale po takich jak ja, co to nieślubnego katuje w kuchni, niczego dobrego spodziewać się nie można... Cały felieton na łamach tygodnika.