Jedni wierzą w „tego” Boga, inni w Jahwe, Buddę, a kiedyś wierzono w Zeusa, To raczy Peruna. Człowiek tak już ma, że sam sobie generuje bogów. I może nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że religianci wiedzą wszystko.
W naszym rodzimym wydaniu nie można nawet kupić sobie wybranych rajtuz, żeby ktoś się nie przyczepił i nie zaczął złościć, że to obraza uczuć religijnych. Tak, tak, dobrze Państwo czytają. Chodzi o rajtuzy z nadrukiem kościoła mariackiego, budynku, gotyckiej, zabytkowej budowli. Swego czasu rozpętała się o to prawdziwa burza. Dla religiantów były obrazą uczuć religijnych. Nie wiem, co bardziej gorszyło, czy to, że ktoś śmiał ozdobić rajtuzy obrazem gotyckiego budynku, czy może że potem dziewczyny nosiły na sobie takie wdzianko. Religianci wiedzą lepiej… i to jest problem z każdym wygenerowanym kulturowo bogiem.
Z miłości do mnie
Religie to systemy zamknięte: bóg – wizja kosmosu i wartości stanowią jedność. Co za tym idzie, wizja dobra i zła zostaje narzucona ludziom czy tego chcą, czy nie chcą. Każdy system religijny uczy jak żyć i nawet jeżeli są to dziwne opowieści, to wierni kupują je z namaszczeniem. System buduje też pewne drogi awaryjne: asceza, umartwianie, ciężkie życie, ale nie dla każdego, bo przecież kapłani by zwariowali. Bóg więc patrzy co robią jego wierni, tylko na plebanie nie zagląda.
Nie miałabym nic do tego, bo to nie moja bajka, nie moja sprawa kto w co wierzy i przed czym klęczy. Niestety, religianci uzurpują sobie prawo do nawracania, połajanek i uwag, jak mamy żyć, czy tego chcemy, czy nie. Oczywiście wszystko z „miłości”, ogromnej„troski”, „życzliwości”, gorącego pragnienia by „żyło nam się lepiej”... Cały felieton profesor Joanny Hańderek na łamach tygodnika.