Jeśli czujecie w sobie zdolność do samodzielnego myślenia – uważajcie! Niechybnie jesteście rosyjskimi agentami.
Coraz większą popularnością cieszy się ostatnio pojęcie „wojna kognitywna”. To, pisząc w uproszczeniu i dosadnie, wojna o umysły. Wrogie przekazy informacyjne posługują się taką narracją, która narzuca określony odbiór informacji. W efekcie prowadzi to do zminimalizowania zdolności do samodzielnej interpretacji zdarzeń, a finalnie do zniszczenia umiejętności racjonalnego myślenia.
O tym, że wojna taka się toczy, wiemy wszyscy. „Zamach na Kościół jest zamachem na Polskę” (J. Kaczyński); „Jeśli przyjdą zniszczyć ten Naród, zaczną od Kościoła gdyż Kościół jest siłą tego narodu” (S. Wyszyński); „Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka” (H. Goryszewski) – te przykłady chorej i wrogiej narracji znamy wszyscy.
Tylko nikt nie traktuje takich słów w kategoriach wojny, bo jakoś tak nie wypada posądzać Święty Kościół o zabijanie w ludziach zdolności do samodzielnego myślenia. Termin ten używany jest ostatnio w kontekście działań informacyjnych prowadzonych w Europie przez Rosjan. Wojna kognitywna jest zła, bo prowadzą ją nasi oficjalni wrogowie. Rzecz w tym, że jeśli ktoś uważający się za patriotę wystąpi z przekazem niewygodnym oficjalnej narracji rządu, też może być uznany za wroga, a co za tym idzie świadomego lub nieświadomego („pożyteczny idiota”) agenta obcego wpływu. Czyli – myślisz inaczej – jesteś agentem Kremla... Cały felieton na łamach tygodnika.