Od rana jestem na haju. Wypiłam już trzy kawy, ale nie ugasiło to mojego pragnienia. Pewnie dlatego, że jeszcze się nie pomodliłam, a to ponoć nie kawa, nie woda, a „bóg ugasi moje pragnienie”.
Dowiedziałam się też, że „wypełnia mnie życiowa pustka”, a moje życie jest pełne niespójności, nieprawości, a co gorsza nie ufam swojemu partnerowi. Doszło do mnie, że: „kobieta nie ufa mężczyźnie gdy ten żyje z nią przed ślubem”. Po ślubie ma być gorzej, bo taka upadła kobieta jeszcze bardziej nie ufa swojemu mężowi, bo już wcześniej mu nie ufała, dlatego że się z nim przespała. Horror czeka też tych, którzy żyją „na kocią łapę” i uparcie zamierzają „trwać w grzechu”. Jeszcze gorzej mają się ci, którzy oglądają pornografię, bo ta „wyrywa seks z kontekstu”. A jak seks jest „wyrwany”, i to jeszcze z kontekstu, to robi się naprawdę niebezpiecznie. Nie pozostaje mi nic innego, jak walnąć sobie jeszcze jedną kawę, za wcześnie bowiem na winko. Chociaż czemu nie, skoro mam już trzęsienie zwojów mózgowych po lekturze publikacji portalu KażdyStudent.pl oraz paru innych podobnych.
Atak miłosierdzia
Ostatnio mam wrażenie, że katolicy atakują mnie z każdej strony. Zaczynam się bać otworzyć lodówkę, podejrzewając, że wegańskie parówki same ułożą się w znak krzyża, a tofu będzie się mienić barwami zbawienia… Cały felieton na łamach tygodnika.