Choć trudno w to uwierzyć, są kraje, w których premierzy nie rozmieniają się na drobne, nie udają, że czuwają nad wszystkimi razem i każdym z osobna aspektem życia, nie sterują ręcznie swoimi ministrami ani nie wydają im poleceń w świetle kamer, ale zajmują się tym, co do nich należy, a obywatele to doceniają. Niestety Polska nie jest wśród nich.
Premier Tusk dał właśnie kolejny popis swojej absolutnej, by nie powiedzieć despotycznej, władzy. Szkoda, że w gównosprawie, która mogła być załatwiona telefonicznie, od ręki, przez góra dyrektora któregoś z ministerialnych departamentów. Podczas posiedzenia rządu zwrócił się do ministra Siekierskiego: „Jest pilna sprawa. Czesław, będę bardzo prosił, żebyś teraz pojechał do resortu i sprawę rozstrzygnął”. I Czesław karnie pojechał, bo rada ministrów już nic więcej do roboty nie miała. Jeszcze tylko premier poperorował do kamery: „Alkohol w opakowaniach przypominających tubki z musem owocowym dla dzieci!Nie! Ten numer u nas nie przejdzie! Dzisiaj postawiłem na baczność wszystkich urzędników, którzy mają za zadanie znaleźć absolutnie skuteczne metody przeciwdziałania temu procederowi”. Świat odetchnął z ulgą. Polskie dzieci są bezpieczne.Rodzice ani dziadkowie przez nieuwagę nie napoją już wódą przyszłości polskiego narodu. „Uratowani! Uratowani!” – zakrzyknęła, wzorem bohaterów „Seksmisji”, proplatformerska opinia publiczna – na wieść, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wyda projekt rozporządzenia, zgodnie z którym, alkohol w opakowaniach do 200 ml będzie dostępny wyłącznie w butelkach lub puszkach, „by wyraźnie odróżniać go od innych
środków spożywczych, zwłaszcza tych adresowanych do najmłodszych konsumentów”.Został jeszcze tylko problem małpek, których sprzedaje się 3 mln dziennie, z tego 1,3 mln rano, do pracy, reklamowanego wszędzie piwa, bezalkoholowego szampana dla dzieci, papierosów i e-papierosów w kształcie długopisów, w sam raz do uczniowskiego piórnika, narkotyków, dopalaczy, uzależnienia od internetu, cyberprzemocy i przemocy domowej, eurosieroctwa… Ale kto zwracałby uwagę na takie drobiazgi, gdy dzielny premier Tusk pogonił alkotubki niczym polscy kawalerzyści bolszewika w 1920 r... Cały felieton na łamach tygodnika.